Rozemberk nad Vltavou i Linz
Po opuszczeniu pięknego Czeskiego Krumlova udaliśmy się do Austrii, a dokładnie do Linz. Miejscem przystankowym wycieczki był Rožmberk nad Vltavou, w którym mieści się ładny XIII-wieczny zamek.

Zamek, nazywany zamkiem górnym miał, wielu właścicieli i przechodził niewielkie przebudowy. Jednak w XVI wieku miasto ogarnął pożar, który przeniósł się także na zamek i spowodował tak duże zniszczenia, że poza wieżą główną nazywaną Bergfried, musiano rozebrać większość zabudowań. Wieża w oryginale zachowała się do czasów współczesnych.


W XIV wieku zbudowano zamek dolny, który pełnił funkcję mieszkalną. Zamek dwieście lat później został przekształcony w renesansową rezydencję, a następnie przeszedł wiele zmian, zwłaszcza w XVII i XVIII wieku oraz w latach 1840-1857. Obecnie zamek ma się dobrze, chociaż przeszedł wiele przekształceń. Z oryginalnej budowli zachowały się jedynie dwie średniowieczne wieże oraz wnętrza ukazujące renesansowy wystrój XVII wieku oraz XIX-wieczny neogotycki styl budowli.


Wdrapaliśmy się pod górę (przy temperaturze 32 stopni) i okazało się, że zamek jest zamknięty. Oczywiście… był poniedziałek, a wtedy albo zamki są nieczynne, albo wstęp jest darmowy. Cóż, nie udało nam się zdobyć go szturmem, więc uwieczniliśmy elegancką budowlę na zdjęciach i pojechaliśmy dalej.
Dotarliśmy do Austrii do miejscowości Linz. Jest to duże miasto założone przez Rzymian i położone nad Dunajem. Miasto ma rozwinięty przemysł metalowy (huta żelaza), maszynowy i chemiczny oraz węzeł komunikacyjny.
Pierwsze co się rzuca w oczy, po wjeździe do miasta to wszechobecne śmieci. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć walają się papierki, puszki, opakowania, butelki i nieczystości po pupilach. To zastanawiające, ponieważ myśląc Austria ma się przed oczami porządek (Recht und Ordnung), a tutaj takie zaskoczenie. Możliwe że przyczyna śmieci leży w ogromnej ilości obcokrajowców zamieszkujących to miasto, którzy nie dbają o porządek.





Do najciekawszych zabytków zaliczają się: XVI-wieczny zamek, ogromny rynek z kolumną morową, pochodzącą z XVIII wieku, XVIII-wieczna Stara Katedra, Nowa Katedra, będąca największym kościołem w kraju, kościół św. Marcina będący najstarszym w kraju (źródła podają że pochodzi z VIII wieku) oraz kamienice i pałacyki.





Miasto jest rozległe i sprawia wrażenie bardzo dużego. Rynek jest ogromny i jakiś taki mało klimatyczny. Może to przez daleko rozstawione od siebie kamienice. W mieście można znaleźć wiele ładnych i zbadanych budynków, kamienic i uliczek. Przepływająca rzeka daje okazję do zrobienia ładnych zdjęć nabrzeża. Jednak to wszystko nie wprawiło nas w klimat miasta. Po prostu Linz nas przytłoczyło. Nie potrafimy tego wytłumaczyć, ale nie czuliśmy się w nim komfortowo.




Podsumowując: Przejechaliśmy 80 km, zobaczyliśmy ładny zamek oraz rozległe miasto, w którym spędziliśmy 2 dni. Pogoda dopisała – było bardzo ciepło (35 stopni) więc powoli zaczęliśmy przywykać do tej temperatury. W Linz udaliśmy się na obiad do restauracji azjatyckiej „Be right back” i szczerze ją polecamy. Kelner zagadywał po polsku a jedzenie było mmm… przepyszne. Tak dobrych tajskich dań, pełnych smaku, już dawno nie jedliśmy. Pierwsza klasa!
10.07.2023 – 12.07.2023