Radom i Lublin
Nastał nowy dzień. Patrzymy za okno, a tam… deszcz leje się z nieba potokiem. To znak, że trzeba jechać dalej, gdzieś gdzie nie pada. Więc w drogę!
Miejscem przystankowym w podróży był Radom – miasto powiatowe znajdujące się w województwie mazowieckim, najbardziej znane z organizowania międzynarodowych pokazów lotniczych Radom Air Show. Chcieliśmy zobaczyć tą miejscowość, a nadarzyła się okazja, gdyż przestało padać.


Spacerując natknęliśmy się na Muzeum, Ratusz, kościół i budynek do niego przylegający, który spłonął. Zobaczyliśmy wiele budynków i kamieniczek oraz pozostałości murów obronnych. A skoro są mury to kiedyś musiał istnieć tu gród obronny i zapewne zamek. Idąc tym tokiem myślenia krążyliśmy poszukując zamku, który okazał być… zwyczajnym, kwadratowym budynkiem zaadoptowanym na plebanię. Nic specjalnego. Pospacerowaliśmy po mieście i zgodnie stwierdziliśmy, że nie ma w sobie niczego niezwykłego i zwyczajnie się nam nie podoba.
Udaliśmy się dalej. Do kolejnego celu, czyli do Lublina. W mieście mięliśmy okazję już być. Ostatnim razem nie zdążyliśmy zobaczyć Lublina w całości, gdyż byliśmy tam przejazdem i w towarzystwie tysiąca turystów (Jarmark Jagielloński). Tym razem zwiedzanie miasta podzieliliśmy sobie na dwa dni, ponieważ pierwszego dnia było pochmurno (przestało padać) i zimno (zaledwie 17 stopni). A kolejnego dnia nastały warunki idealne do chodzenia i zwiedzania – wyszło słoneczko, wiał ciepły wiatr, a termometr wskazywał 25 stopni.




Przeszliśmy Stare Miasto wzdłuż i wszerz. Miasto pomimo swojego rozmiaru jest zadbane. Gdziekolwiek się udaliśmy, weszliśmy w zaułek czy inną uliczkę zauważyliśmy, że jest czysto i schludnie. Udaliśmy się pod zamek, który wygląda słodko, poneważ kształtem przypomina wielką sowę (wystarczy sobie wyobrazić wielkie oczy, sterczące uszka, dziób i sowa gotowa). Na dziedziniec nie udało nam się wejść tym razem, ponieważ był zamknięty dla zwiedzających z powodu odbywającego się przez weekend przedstawienia teatralnego.



Pojechaliśmy także nad Jezioro Zembrzyckie – zbiornik retencyjno-rekreacyjny. Jest to przyjemne miejsce, nad którym wypoczywają mieszkańcy miasta. Gdzie nie okiem sięgnąć rozciągają się ładne widoki.


Uwaga: Polecamy restaurację „Stół i wół”. Serwują tam przede wszystkim burgery i steki, które według Programisty są pyszniutkie. Przyznaję, że mój vegeburger z ciecierzycy i kukurydzy w połączeniu z warzywami smakował jak poezja, (i szczerze go polecam), ale dla niektórych koneserów burgerów, jedzenie bez mięcha to profanacja. Ech…
Podsumowując: Lubimy Lublin, który jest dużym i atrakcyjnym miastem, pełnym kolorowych budynków, kamienic, zielonych terenów oraz fontann. Zrobiliśmy 260 km samochodem, a przeczłapaliśmy 25 km. Warto zobaczyć miasto.
11.08.2018 – 12.08.2018
2 komentarze
[…] wprowadzającego nas w lata ’20 XXI wieku. Postanowiliśmy spędzić ten wyjątkowy czas w Lublinie. Tym razem mogliśmy zobaczyć miasto w świątecznej iluminacji i poczuć wyjątkowy klimat […]
[…] długi czerwcowy weekend, więc postanowiliśmy wybrać się do Lublina. W stolicy województwa lubelskiego byliśmy kilka lat temu, więc uznaliśmy, że warto zobaczyć […]