Żory, Rudy i Gliwice

Dziewięćdziesiąte urodziny członka rodziny to niespotykane wydarzenie, które należy wyjątkowo uwieńczyć. Impreza urodzinowa się odbyła, ale pojawiło się pytanie: jaki prezent będzie odpowiedni, kiedy solenizant: 1) wszystko ma, 2) niczego nie chce, 3) niczego nie potrzebuje? Uzgodniliśmy, że najlepiej będzie podarować własny czas, towarzystwo i niezapomniane przeżycia. Dlatego postanowiliśmy zabrać dziadka na całodniową wycieczkę-niespodziankę (oczywiście dostosowaną do jego możliwości motorycznych i upodobań). 

Rozentuzjazmowany dziadzio na wieść o wycieczce wykazywał wiele chęci, więc pierwszym miejscem, w które się wybraliśmy było Muzeum Ognia w Żorach, na widok którego spytał: „Co to za dziwny blaszak?”, kolejno z zainteresowaniem przyglądał się metalowej konstrukcji i jej uziemieniu (w końcu taki obiekt musi ściągać pioruny podczas burz), a po wejściu do środka był zainteresowany ekspozycją. Sympatyczna pani po usłyszeniu, że ma do czynienia z sędziwym panem w dodatku kończącym wyjątkowy, okrągły wiek wpuściła dziadzia bez biletu i rozpoczęło się zwiedzanie.

Muzeum Ognia to miejsce pełniące funkcje zarówno edukacyjne, jak i rozrywkowe, w którym można dowiedzieć się wielu ciekawostek na temat ognia. Ekspozycja ukazuje wiedzę na temat energii i ognia od czasów prehistorycznych po dzień dzisiejszy i jest podzielona na 5 działów tematycznych (Okiełznanie żywiołu, Przez antyk i wieki średnie, Pali się, Obszar duchowości, Mędrca szkiełko i oko). A najciekawszy jest fakt, że wystawa została zaprojektowana w sposób, aby zwiedzający mogli samodzielnie poeksperymentować, dzięki czemu wiedza pozostaje w pamięci na długi czas.

Muzeum jest przyjemnym miejscem. Jednak zwiedzanie w towarzystwie krzykliwej wycieczki pełnej dzieci, nie jest najprzyjemniejsze, zwłaszcza kiedy maluchy są puszczone samopas i robią co tylko chcą… Dobrze, że grupa szybko wyszła – zrobiło się dużo spokojniej.

Kolejnym miejscem, w które się wybraliśmy były Rudy. Mieści się tam zespół klasztorno-pałacowy z rozległym parkiem, który już zwiedzaliśmy. Tym razem naszym miejscem docelowym była stacja kolei wąskotorowej, gdzie postanowiliśmy przejechać się kolejką (już dawno mieliśmy to w planach, ale nie było okazji). Stacja kolejkowa jest obiektem historycznym, ponieważ została uruchomiona w 1899 roku i obecnie znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.

Pociąg odjeżdża o każdej pełnej godzinie, dlatego po zakupieniu biletów kolejka zabrała nas w trasę Rudy-Paproć-Rudy. Przejażdżka nie trwała długo (jakieś 30 minut), ale było rewelacyjnie i ciepło. Po zajęciu miejsc zaczął padać deszcz, ale nie stanowiło to przeszkody, ponieważ wagoniki są zadaszone, więc wciąż mogliśmy podziwiać leśne widoki i oddychać wiosennym powietrzem, pozostając w suchym ubraniu. Mogliśmy także pooglądać zabytkowe lokomotywy i wagony (niektóre w stanie agonalnym), a dziadzio mógł przywrócić i ożywić wspomnienia.

Ostatnie miejsce w które zabraliśmy dziadzia to Gliwice, a dokładnie Radiostacja Gliwicka. Jest to drewniana wieża nadawcza, powstała z drewna modrzewiowego w 1938 roku, wysoka na 111 m i posiadająca status najwyższej w Europie konstrukcji, zbudowanej w całości z drewna oraz najwyższej drewnianej wieży nadawczej na świecie.

Wieżę widać z odległości kilku kilometrów, ale niestety nie ma możliwości wejść na szczyt, gdyż mieści się na niej wiele nadajników i około 50 anten. Szkoda, gdyż z góry musi być ciekawy widok.

Podsumowując: Wycieczkę z dziadkiem zaliczamy do udanych. Było interesująco i wesoło. Pod koniec podróży rozpadało się na dobre, więc zakończyliśmy wyprawę smacznym obiadem, na który niestety musieliśmy czekać baaardzo dłuuugo. Musimy kiedyś to powtórzyć!

02.06.2018

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz