Chorwacja – Varaždin
Najwyższy czas zacząć urlop! Budzik wyłączony, śniadanie zjedzone, bagaże znalazły swoje miejsce, więc i my (ubrani w dobry humor, z kieszeniami wypełnionymi dużą ilością optymizmu) ulokowaliśmy się wygodnie w samochodzie i obraliśmy kierunek na południe, czyli na Chorwację.
Trasa podróży ułożyła się następująco: Polska ⇒ Czechy ⇒ Słowacja ⇒ Austria ⇒ Słowenia ⇒ Chorwacja i przejechanie jej zajęło nam jakieś 9 godzin. Ale udało się przebyć ją bez większych przygód.
Naczytaliśmy się, że na przejściu granicznym Słowenia – Chorwacja wprowadzono wzmożone kontrole, przez co można spędzić kilka godzin, stojąc w kolejce, do uprzejmych funkcjonariuszy Straży Celnej, przeprowadzających dokładną kontrolę. Natomiast w naszym przypadku pokonanie granicy zajęło jakąś minutę. Wybraliśmy mało uczęszczane przejście graniczne w miejscowości Ormož, podjechaliśmy do sympatycznych panów zajętych rozmową. Po chwili ciszy Programista spytał czy podać dokumenty, które panowie przyjęli z obojętnością. Przez kilka sekund skupili wzrok na dowodach, po czym oddali je, machając, jakby od niechcenia, dając znak, że można jechać dalej. Oto cała kontrola – szybka i bezbolesna.
Dotarliśmy do celu – do miejscowości Varaždin, która stanowiła miejsce naszego noclegu. Tam Programista wypowiedział 3 słowa, które zasiały niepokój o rozpoczynający się wyjazd, a mianowicie: „Wysiadło nam sprzęgło”. Toż, kurde, niemożliwe. Powtórka z zeszłorocznych wakacji w Toskanii, z których wracaliśmy do Polski bez sprzęgła. (Setki różnych myśli kłębiło się w głowach. Nie! Nie teraz! Dopiero przyjechaliśmy na Chorwację!) Jednak byliśmy na miejscu, więc pozostawiliśmy samochód na parkingu, żeby ostygł oraz odpoczął po długiej podróży i udaliśmy się pozwiedzać rzeczone miasteczko, będące pierwszym punktem trasy wakacyjnej wyprawy oraz przemyśleć zaistniałą sytuację.


Varaždin to małe, ładne i odnowione, barokowe miasteczko położone w północno-wschodniej Chorwacji, nad rzeką Drawą. Miasto ma dostęp do jeziora Varaždin, a wokół rozciągają się góry. Dawno temu (w XVIII wieku) był stolicą kraju, natomiast dzisiaj ma dobrze rozwinięty przemysł tekstylny, spożywczy oraz technologii informacyjnych.


Krążąc uliczkami, dotarliśmy do XVI-wiecznego zamku Stari Grad. Ciekawostką jest, że twierdza znajduje się (w odbiciu lustrzanym) na rewersie banknotu 5 kun.
Zapiski o istnieniu twierdzy pochodzą z XII wieku. Dwa wieki później została przebudowana przez właścicieli rodu Celje w gotyckim stylu. Natomiast obecny wygląd został nadany zamkowi podczas przebudowy w XVI w., kiedy to nadano mu styl renesansowy. W kolejnych latach dokonywano licznych zmian w barokowym stylu. A obecnie biała budowla z daleka rzuca się w oczy i wygląda bardzo ciekawie, jednak jak się bliżej podejdzie to widać okropne zaniedbania i zniszczenia (odpadający tynk, brud i pobazgrane ściany).


Zamek stanowi siedzibę Muzeum Miejskiego i jest wizytówką miasta, więc powinien stanowić perełkę w każdym centymetrze. Niestety nie wiemy jak wygląda od wewnątrz, ponieważ było niedzielne popołudnie i warownia była zamknięta. Dlatego obeszliśmy ją dookoła, spacerując po wałach i parku, po czym poszliśmy odkrywać pozostałe zakątki miasteczka.
Miasteczko jest ciche i spokojne. Ogólne wrażenia ze spaceru to uderzająca myśl: „Jak tutaj jest pusto”. Był dzień wolny od pracy, a my zaglądając w różne zakamarki naliczylibyśmy może 50 osób, przecinających naszą drogę, w czym większość stanowili turyści. Pokręciliśmy się po uliczkach, po czym udaliśmy się na odpoczynek.


Podsumowując: Dzień upłynął na jeździe, podczas której przejechaliśmy 620 km. Było dosyć deszczowo, ale nie jechało się źle. Jednak samochód zrobił psikusa i reszta wypoczynku znalazła się pod znakiem zapytania oraz analizowania sposobów na wyjście z powstałej sytuacji. Natomiast spacer po miasteczku Varaždin był przyjemny i zakończył się w momencie, kiedy rozpętała się burza. (Burza z widokiem na góry wygląda rewelacyjnie).
06.08.2017