Włochy (Toskania) – Vicchio
Zadzwonił budzik. Sprawdzamy. Wszystko się zgadza – jest godzina 2.00, dookoła ciemno i cicho jak makiem zasiał. Zjedliśmy szybkie śniadanie, (o ile o tej godzinie można posiłek nazwać śniadaniem), wrzuciliśmy ostatnie bagaże do samochodu, zamknęliśmy drzwi na klucz i ustawiliśmy nawigację na Włochy. Żegnaj codzienności na jakiś czas! (Wyjeżdżając nie wiedzieliśmy, ile dni zajmie nam wyprawa). Witaj przygodo!
Żeby dotrzeć do Włoch musieliśmy przejechać przez Polskę ⇒ Czechy ⇒ Słowację ⇒ Austrię ⇒ Włochy. Chcąc sprawnie dotrzeć do celu kupiliśmy winiety na Słowację (14 € na miesiąc) i na Austrię (8,80 € na 10 dni), dzięki czemu przejazd przez wymienione kraje był łatwy i dosyć szybki.

Po przekroczeniu granicy austriacko-włoskiej musieliśmy zatankować i okazało się, że nie jest to czynność taka łatwa i oczywista jak w większości krajów. Paliwo jest dosyć drogie (dużo droższe niż w Austrii) i waha się w cenach od 1,02 € do 1,45 € oraz istnieją dwa sposoby tankowania:
- Ktoś z obsługi tankuje Twój samochód, co wiąże się z ceną wyższą nawet o 20 centów na litrze.
- Tankujesz samemu. Ale tutaj trzeba dogadać się z maszyną, która posiada instrukcję obsługi tylko po włosku. I okazuje się, że trzeba wrzucić taką kwotę, za jaką chce się zatankować. W innym wypadku pieniądze nie zostaną wydane i będą traktowanie jako zaliczka na następnie tankowanie, na tej konkretnej stacji. (Zdarzyło nam się wrzucić 50 € i zatankować za połowę. Już myśleliśmy, że reszta przepadła, ale na nasze szczęście, pomógł nam pewien dobry człowiek, który wydał nam resztę w nominale i zabrał bilecik, z którym będzie mógł, za niewydaną resztę, zatankować na tej stacji).
Po przejechaniu granicy włoskiej zatrzymała nas policja do kontroli. Policjant zabrał prawo jazdy i pozostałe dokumenty, jakie trzeba obowiązkowo ze sobą wozić i po 10 minutach oddał życząc miłej podróży. Było to jedyne spotkanie z patrolem policyjnym podczas całego pobytu we Włoszech.
Tuż za granicą postanowiliśmy kupić Internet, żeby móc sprawnie poruszać się po drogach. Zatrzymaliśmy się w jakimś większym miasteczku, gdzie okazało się, że Internetu nie kupimy, bo właśnie trwa sjesta i sklepy zostaną otwarte za parę godzin. Pojechaliśmy więc dalej, trafiając do Udine, gdzie udało się zakupić Internet, a przy okazji coś zjeść. Z myślą o jakimś posiłku, udaliśmy się do centrum handlowego, w którym menu było tylko po włosku i gdyby nie obrazki ciężko byłoby się coś wybrać.
Pojechaliśmy dalej, docierając do celu, jakim był camping Vicchio Ponte w miejscowości Vicchio. Pole campingowe ulokowane jest niedaleko torów kolejowych. Jednak byliśmy tak zmęczeni, że momentalnie usnęliśmy i pociągi nie stanowiły dużej niedogodności. Gorzej było z czystością w łazienkach, które były zaniedbane i w których grasowały olbrzymie pająki (brr… okropieństwo). To był najszybszy prysznic w życiu.
Podsumowując: Podczas pierwszego dnia wakacyjnej wyprawy przemierzyliśmy 5 krajów. Podróż trwała jakieś 13 godzin, podczas której przejechaliśmy łącznie 1258 km. Pogoda dopisała. Wyjeżdżając z Polski było +13 stopni i padał deszcz, a we Włoszech towarzyszyło nam słoneczne, bezchmurne niebo i jakieś +25 stopni w cieniu. To była długa droga, ale warto było ją pokonać, choćby dla pięknych widoków.
17.08.2016