Bodzentyn, Podzamcze, Chęciny, Kielce
Wspaniała pogoda, przyjemne miejsce, leniwy poranek i tylko my – czy po takich symptomach dzień może okazać się nieudany? Mieliśmy nadzieję, że uzyskamy przychylność Matki Natury i będziemy mogli pozwiedzać w towarzystwie słońca, zachowując dobre humory. A czekało na nas kilka ciekawych miejsc.
Pierwszym miejscem do którego się udaliśmy był Bodzentyn. Znajduje się tam XIV-wieczny zamek, a dokładnie jego pozostałości, gdyż budowla stanowi trwałą ruinę. Zamek powstał z inicjatywy biskupa krakowskiego, który wzniósł obiekt obronny otoczony fosą, w stylu gotyckim. Następnie był kilkukrotnie przebudowywany z polecenia kolejnych biskupów, aż ostatecznie uzyskał charakter wygodnej rezydencji pałacowej, wzniesionej zgodnie z panującą modą, czyli w stylu barokowym. Pod koniec XVIII wieku zdecydowano o upaństwowieniu biskupich dóbr i zamek przekształcono na spichlerz oraz szpital wojskowy. Następnie opuszczono go, pozostawiając okolicznej ludności przyzwolenie na pozyskanie darmowego budulca, co przyczyniło się do zrujnowania pięknego obiektu. Po wielu dekadach (w 1902 roku) postanowiono ochronić obiekt, ale dla zamku było już za późno…



Obecnie z zamku zachował się portal wykonany z czerwonego piaskowca oraz fragmenty elewacji, dzięki którym można dostrzec styl architektoniczny, ilość kondygnacji czy układ budynku. Niestety żaden opuszczony zabytek nie uchroni się przed elementem, który bezmyślnie dewastuje pozostałości historii… A mury wiele pamiętają. Dawniej zamek stanowił schronienie ważnych magnatów, króla Władysława Jagiełło czy szlachciców. Istnieją opowieści, że Jan Kochanowski napisał w nim swoją słynną fraszkę „Na lipę”, odpoczywając pod rosnącym po sąsiedzku z zamkiem drzewem. Natomiast dzisiaj można spotkać tylko stada ptaków, głośno akcentujące swój pobyt oraz okoliczną młodzież.
Kolejnym miejscem, do którego się udaliśmy było Podzamcze Piekoszowskie. Znajduje się tam XVII-wieczny pałac Tarłów. Obiekt stworzony został w stylu barokowym i stanowi kopię pałacu biskupów krakowskich w Kielcach. Koszt pałacu był tak duży, że właściciel musiał sprzedać 30 wsi ze swoich posiadłości. Ale na byle kogo nie trafiło, ponieważ właściciel – Jan Aleksander Tarło, pochodził z jednego z najbogatszych rodów magnackich w Polsce i pojął za żonę księżniczkę Annę Czartoryską, (a jak wiadomo małżeństwa wysoko postawionych rodzin szlacheckich lub książęcych opływały w bogactwa i liczne włości).

Pałac miał kilku właścicieli, ale został zaniedbany i ostatecznie dokonał swojego żywota podczas pożaru w XIX wieku. Starano się go odbudować, ale bezskutecznie, ponieważ do dnia dzisiejszego stanowi malowniczą ruinę, która będąc ogólnodostępna, z każdym rokiem bardziej niszczeje. Do stanu ruiny przyczynili się okoliczni mieszkańcy, którzy zafascynowani historiami o bogactwach, postanowili odnaleźć skarb rodu Tarłów na własną rękę, prowadząc intensywne prace ziemne, nie mające nic wspólnego z badaniami naukowców. Wielka szkoda, ale jest to kolejny dowód na to, że dla człowieka nie ma żadnej świętości.



Zajrzeliśmy wgłąb pałacu, natrafiając na wiele pomieszczeń będących dawniej komnatami, ale także natykając się na potłuczone butelki, śmieci i pomazane ściany. Jak widać proces dewastacji trwa w dalszym ciągu, a państwo nic nie robi, żeby zapobiec niechybnej śmierci tej urokliwej ruiny…
Następnym miejscem do odwiedzenia był średniowieczny zamek królewski w Chęcinach, powstały na przełomie XIII i XIV wieku. Za czasów Władysława Łokietka warownia stanowiła terytorialny ośrodek władzy królewskiej w zakresie administracyjnym, gospodarczym, politycznym i militarnym. Król traktował Chęciny, jak stolicę kraju, ponieważ kilkukrotnie zwoływał zjazdy możnowładców i rycerstwa oraz wydawał w nim wiele dokumentów, dotyczących nadań rycerskich i przywilejów dla miast.
Kazimierz Wielki rozbudował i zamienił zamek w niezdobytą przez ponad 250 lat królewską fortecę, nadając jej dużą warowność. Zamek uważano za wyjątkowo bezpieczny, o czym świadczył fakt, że umieszczano w nim liczne bogactwa: skarbiec koronny, skarbiec archidiecezji gnieźnieńskiej czy ogromny majątek królowej Bony (kosztowności mieściły się na 24 wozach ciągniętych przez 140 koni). Warownia stanowiła także schronienie dla ważnych osobistości – w zamku rezydowały ważne kobiety (żony i siostry królów) oraz osoby uznane za więźniów stanu.

Od XVI wieku, aż po czasy I wojny światowej następował powolny upadek zamku. Przyczyniły się do tego liczne najazdy i działania wojenne, ale także sami mieszkańcy, którzy znaleźli łatwy i darmowy sposób pozyskiwania materiału budowlanego. Starano się zabezpieczyć pozostałości, aby bardziej nie niszczały i kilkukrotnie przeprowadzano prace konserwatorskie zabezpieczające obiekt, ale nigdy nie przywrócono warowni pierwotnego wyglądu.
Zameczek prezentuje się dostojnie. Na malowniczym wzgórzu otoczonym drzewami, widnieją mury obronne poprzeplatane trzema strzelistymi wieżami. Natomiast do warowni prowadzi ścieżka, na której umieszczono drewniane figury przedstawiające ważne osobistości zamieszkujące opisywany obiekt.


Po zakupie biletu można wejść do zamku, który został dostosowany do potrzeb turystyki – oprócz dziedzińca, murów, studni szczęścia, skarbca i wież można napotkać liczne stragany z pamiątkami.
Wdrapaliśmy się na dwie (udostępnione) wieże, skąd rozciągał się piękny widok. Dodatkowo słońce przygrzewało i było tak miło, że do zejścia dopiero zmobilizowała nas krzykliwa wycieczka spiesząca na wieżę i przepychająca się tak bardzo, jakby na szczycie, na zwycięzcę wspinaczki, miał czekać wór złota.

Pokręciliśmy się po zamku i oprócz rozciągającego się widoku, najbardziej spodobał nam się skarbiec zawierający banknoty i monety różnych walut. Niestety właz był zamknięty na siedem spustów i nie sposób było nawiązać z nimi kontaktu pierwszego stopnia…

Oddalając się od zamku, dotarliśmy do miejscowości Podzamcze Chęcińskie, w którym znajduje się ciekawy dwór obronny, Centrum Nauki daVinci i Biobank – bank komórek macierzystych. (Wszystkie obiekty umiejscowione są na jednym ogromnym terenie).
Dwór obronny powstał na początku XVII wieku, w stylu barokowym, z polecenia Jana Branickiego (starosty chęcińskiego), który nie lubił przebywać na zamku w Chęcinach z powodu trudnego dojazdu. W drugiej połowie stulecia rozbudowano dwór o budynek zwany oficyną oraz o bramę – łuk triumfalny (powstały po zwycięstwie Jana III Sobieskiego w Odsieczy Wiedeńskiej). Kiedy budynek przestał pełnić rolę siedziby starosty, został zdegradowany stopniem do miana folwarku. W kolejnych wiekach przebudowano obiekt na spichlerz. Następnie stanowił siedzibę szkoły rolniczej, a po wojnie mieściło się w nim technikum rolnicze. Dzisiaj dwór jest w posiadaniu Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego w Kielcach, które zadbało o niego i przywróciło mu piękny wygląd. Wewnątrz mieści się Centrum Szkoleniowo-Konferencyjne i restauracja.



Obeszliśmy sporej wielkości plac, przyjrzeliśmy się dworowi, (nie udało się wejść do środka), przeszliśmy przez zabytkową bramę i barokowy ogród, po czym udaliśmy się do ostatniego punktu umykającego dnia, czyli do Kielc.
Kielce to stolica województwa świętokrzyskiego, stanowiąca regionalne centrum gospodarcze, naukowe i kulturalne. Miasto położone jest w Górach Świętokrzyskich i na jego terenie istnieje pięć rezerwatów przyrody (Kadzielnia, Karczówka, Biesak-Białogon, Silchowice i Wietrznia) oraz znajdują się części dwóch parków krajobrazowych. Dzięki dużej ilości terenów zielonych miasto jest atrakcyjne pod względem możliwości aktywnego spędzania czasu, ponieważ znajduje się w nim wiele szlaków turystycznych, spacerowych, miejskich i rowerowych.



Zaparkowaliśmy i poszliśmy zobaczyć miasto. W opisywanej miejscowości znajduje się kilka zabytków, które chcieliśmy zobaczyć. Dlatego zwiedzanie zaczęliśmy od centralnego miejsca, jakim jest średniowieczny rynek i znajdujące się przy nim historyczne budynki, pochodzące z XVIII i XIX wieku. Przespacerowaliśmy się deptakiem – ulicą Sienkiewicza (zamkniętą dla pojazdów), przy której znajduje się szereg zabytkowych budowli, zajrzeliśmy na plac, na którym dumnie prezentuje się XVII-wieczny Pałac Biskupów Krakowskich, (w którym znajduje się Muzeum Narodowe) i XII-wieczna Bazylika Katedralna. (Oba obiekty były wielokrotnie przebudowywane, przez co nie zachowały oryginalnej formy, ale prezentują się elegancko).



Spacerując leniwym krokiem i delektując się słońcem dotarliśmy do parku, (w którym odbywał się festyn), przemierzyliśmy kilka ulic, mijając ładniejsze i te mniej urokliwe kamienice oraz zieleń miejską, po czym wróciliśmy do samochodu.


Podsumowując: Dzień upłynął aktywnie, słonecznie i ciepło. Udało nam się zobaczyć kilka ciekawych budowli, o które jeśli nikt nie zatroszczy, to z każdym rokiem będą popadać w większą ruinę, aż całkowicie znikną. Odwiedziliśmy zamek w Chęcinach i spędziliśmy trochę czasu na eksploracji Kielc. Jednogłośnie, zaliczamy dzień do udanych!
19.06.2016
1 Odpowiedź
[…] miejscem, w którym się zatrzymaliśmy były Kielce. W mieście byliśmy przejazdem jakiś czas temu, a teraz postanowiliśmy zobaczyć go jeszcze […]