Słowenia – Maribor, Celje, Lemberg, Velenje

Po bardzo ciepłej nocy (do tego stopnia, że nie zapinaliśmy namiotu), pogoda zapowiadała słoneczny dzień, z wysokimi temperaturami. Po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzić Maribor – miejscowość, w której się zatrzymaliśmy, która stanowi drugie pod względem wielkości miasto na Słowenii, położone nad rzeką Drawą i słynie z pięknego nabrzeża. 

Do głównych atrakcji Maribora należą przede wszystkim zamek-pałac, Plac Zamkowy, Plac Wolności, katedra św. Jana Chrzciciela i stara winorośl. Natomiast samo miasto posiada Uniwersytet Mariborski (jeden z 5 uniwersytetów w kraju) i zakład produkujący pojazdy ciężarowe i autobusy.

Będąc w centrum skierowaliśmy nasze kroki w stronę Placu Zamkowego i znajdującego się w jego północnym rogu zamku-pałacu. Budowla mieści się pomiędzy innymi zabudowaniami i prezentuje się okazale, ponieważ jest zadbana i odnowiona. Zamek powstał w XV wieku z inicjatywy cesarza Fryderyka III Habsburga, w celu wzmocnienia północno-wschodniej części, muru obronnego wokół miasta. Natomiast jego styl jest zróżnicowany, co zależy od kolejno dobudowywanych elementów obiektu. Obecnie w zamku mieści się muzeum, w którym znajduje się jeden z najbogatszych zbiorów zabytków kraju, rozmieszczony w 20 pokojach.

Wybraliśmy się w stronę nabrzeża, gdzie udało nam się znaleźć najstarszą winorośl na świecie. Owa winorośl ma jakieś 400 lat, wpisana jest do księgi rekordów Giunnessa i wciąż rodzi owoce (nawet do 50 kg rocznie), które zbierane są tradycyjną metodą, podczas corocznego festiwalu.

Temperatura powietrza podskoczyła do +37 stopni, pomimo przedpołudniowych godzin, więc po przejściu Starego Miasta wzdłuż i wszerz udaliśmy się do kolejnego punktu podróży, którym były ruiny zamku Celje.

Zamek Cylejski (tak brzmi jego polska nazwa) powstał w XII wieku i stanowił największy i najbardziej rozbudowany średniowieczny zamek znajdujący się na terenach Słowenii. Obecnie zachowały się po nim ruiny. Warownia przechodziła przez wiele rąk: należała do rodziny Vovbre, kolejno do ziemian Žovnek, hrabiów Celje i książąt Cylii. Ostatecznie została zakupiona przez hrabiego Gaisruck, lecz jej stan był daleki do czasów świetności, wiec hrabia zapoczątkował rekonstrukcję obiektu, która trwa do dzisiaj. Naprawy murów Zamku Celje są najstarszymi, kontynuowanymi działaniami tego typu w Słowenii.

Zamek posiadał potrójne mury obronne i fosy, natomiast część mieszkalna posiadała dodatkowe zabezpieczenie w postaci fosy wewnętrznej. Jak można się przekonać spacerując po obecnych ruinach, obiekt obronny jest bardzo rozległy, ponieważ na przełomie 300 lat był rozbudowywany o kolejne budynki powstające na wzgórzu.

Wstęp na zamek kosztuje 4€ i można spenetrować każdy jego zakamarek. Dlatego weszliśmy wszędzie gdzie się dało, zrobiliśmy wiele zdjęć i wolnym krokiem wybraliśmy się do następnego miejsca.

Podjeżdżając pod ruiny zamku Lemberg, w miejscowości Lemberg pri Novi Cerkvi, już z daleka dało się dostrzec rusztowania, więc zaczęliśmy podejrzewać, że coś jest nie tak, jak być powinno. Okazało się, że ruiny zamku pochodzącego z XIII wieku, są w remoncie i docierając pod okazały budynek mogliśmy… pocałować klamkę. Szkoda, bo ruinki wyglądają ciekawie. Ale jak widać tradycją jest, że podczas wakacyjnych wypraw zawsze jakiś obiekt, który chcemy zwiedzić, jest remontowany.

Kolejnym punktem na naszej wakacyjnej trasie był zamek Velenje. Było to jedno z miejsc oznaczonych wykrzyknikiem, czyli koniecznych do zwiedzenia i takich, których nie można pominąć.

Zaparkowaliśmy na bezpłatnym parkingu pod zamkiem, który wzniesiony został w drugiej połowie XIII wieku, a 300 lat później został rozbudowany i powiększony o kolejne obiekty. Obecnie warownia została poddana renowacji i wygląda imponująco. Mieści się w niej muzeum regionalne, które jest nieczynne w poniedziałki, a pech chciał, że właśnie kończył się pierwszy dzień tygodnia.

Obeszliśmy budowlę dookoła i pojechaliśmy do ostatniego punktu mijającego dnia, czyli na dwugwiazdkowy camping „Camping Park” w miejscowości Prebold, gdzie spędziliśmy kolejną bardzo ciepłą i spokojną noc, w sąsiedztwie mieszanki narodowościowej.

Podsumowując: Pierwszego dnia wakacyjnej wyprawy przejechaliśmy 140 km, podczas których towarzyszyły nam piękne górskie widoki i słoneczna pogoda bez śladu chmur. Chociaż nie każde miejsce udało nam się zwiedzić w 100% (nie pozwolił na to remont lub zamknięcie obiektu w danym dniu) to najważniejsze, że dobrze się bawiliśmy i odpoczywaliśmy tak, jak lubimy.

20.07.2015

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz