Krowiarki, Jastrzębie, Modzurów, Czerwięcice, Sławików, Łubowice

Nastał weekend. Zapowiadał się przyjemny dzień, dlatego wybraliśmy się na wycieczkę w okolice Raciborza, gdzie Google wskazał nam kilka ciekawych obiektów. Nie zwlekając wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w trasę. Im bardziej zamierzaliśmy na zachód, tym bardziej pogoda się psuła, a niebo zmieniało kolor na szaro-niebieski. Ale przecież byle deszcz nie popsuje nam wycieczki, a może w ogóle nie będzie padać? 

Pierwszym miejscem, w które dotarliśmy były Krowiarki. Tam przywitało nas stado skrzeczących wron, zapach obornika (wygląda na to, że nazwa miejscowości zobowiązuje) i mżawka. Ale co tam, mając nadzieję, że przestanie kropić poszliśmy zobaczyć pałac.

Na miejscu okazało się, że jest to prywatna budowla, otoczona sporym parkiem i dosyć wysokim murem, tak że wejść na teren posesji nie można. Nawet zdjęcia nie zrobiliśmy, ponieważ ogrodzenie zasłaniało widok, a przez bramę nie chcieliśmy skakać, bo jeszcze ktoś mógłby na nas donieść policji. Budowla powstała w XVI wieku i niegdyś musiała robić niesamowite wrażenie, natomiast dzisiaj pałac przeszedł w posiadanie prywatnego inwestora, który postanowił przywrócić mu dawną świetność. Jednak z tego co zaobserwowaliśmy, czeka go długa droga i dużo wydanych pieniędzy, ponieważ budynek jest zniszczony.

Nie pozostało nam nic innego jak jechać dalej i tak dotarliśmy do pobliskiego Jastrzębia. Z oddali uśmiechał się do nas bardzo ładny i odnowiony budynek prywatny. Niestety nie było możliwości wjazdu na posesję. Jednak tym razem ogrodzenie nie zasłaniało widoku na pałac, więc udało nam się zrobić zdjęcie.

Kierując się do kolejnego punktu natknęliśmy się na drogowskazy kierujące do pałacu w Modzurowie. Zatrzymaliśmy się przy tabliczce informującej: „Pałac – 2 km” i postanowiliśmy pokonać pozostałą trasę pieszo. Wyskrobaliśmy się wąską, wybrukowaną ścieżką między drzewami na szczyt i już myśleliśmy, że naszym oczom ukaże się pożądany obiekt, kiedy dotarliśmy do… ruchliwej drogi. Tego jeszcze nie było, gdzie jest pałac? Wróciliśmy do samochodu i tym razem z pomocą mapy dojechaliśmy do celu. (Okazało się, że szliśmy trasą rowerową biegnącą naokoło i w odwrotnym kierunku – jak wszystkie skróty).

Podjechaliśmy kawałek i na miejscu znaleźliśmy tabliczkę informującą o zakazie wstępu na posiadłość prywatną oraz zamkniętą bramę.

W Czerwięcicach natknęliśmy się na prywatny, zrujnowany i nieciekawy szary dworek, powstały w XIX wieku. Obiekt kiedyś musiał być ładną posiadłością, jednak dzisiaj stoi pusty i niszczeje. Można się było tego spodziewać, ponieważ okolica w większości jest niezamieszkała lub opustoszała.

Przejeżdżając przez wioski znajdujące się w województwie opolskim, zastaliśmy wiele opuszczonych budynków. Mijaliśmy tereny rolnicze, popegeerowskie, skąd ludzie przenieśli się do miast lub do innych państw. Jeśli emigracja będzie dalej postępować w takim tempie jak obecnie, to za niedługo cała Polska (z wyjątkiem największych miast) będzie tak wyglądać – opustoszałe tereny rolnicze i brak perspektyw na rozwój i życie.

Według mapki pozostały nam do sprawdzenia jeszcze dwa miejsca. Jednym z nich był Sławików, który mile nas zaskoczył i stanowił najciekawszy punkt wycieczki. Gdy dojechaliśmy w wyznaczone miejsce, dostrzegliśmy niesamowite, zarośnięte ruiny. Okazuje się, że nie mają ogrodzenia i można obejść je dookoła, a nawet wejść w dolne pomieszczenia, żeby móc wyobrazić sobie jak kiedyś wyglądały. Niestety nie ma możliwości wejść na górne piętro, ponieważ strop się zawalił.

Pałac powstał w XVIII wieku w stylu eklektycznym i kiedyś musiał robić niesamowite wrażenie na przyjezdnych. Niestety budowla została zniszczona i rozkradziona, do tego stopnia że przypomina ruinę i grozi zawaleniem. Obiekt podobno jest wystawiony na sprzedaż, ale wątpię żeby znalazł się inwestor i go wyremontował.

Pocieszające jest to, że podczas naszej wycieczki znaleźliśmy niezwykłe miejsce posiadające wyjątkowy klimat dawnych czasów i zapomnianych duchów przeszłości.

Wybierając się w drogę powrotną przejechaliśmy przez Łubowice. Miał się tam mieścić pałac Josepha von Eichendorffa, ale pozostało po nim jedynie kilka ścian z czerwonej cegły. Nawet Programiście nie chciało się zrobić zdjęcia, bo stwierdził, że nie warto – niewielki stos równo poukładanych, w trzy rzędy, czerwonych cegieł nie jest niczym ciekawym, a dodatkowo rozpadało się na dobre. Cóż, pogoda zasygnalizowała, że pora kończyć wycieczkę.

Podsumowując: Takiej wyprawy jeszcze nie przeżyliśmy – większość obiektów, które chcieliśmy zobaczyć jest albo prywatna, albo prywatna i zrujnowana. Zaledwie jedno miejsce możemy zaliczyć do interesujących, a są nim ruiny pałacu w Sławikowie. Jednak pomimo uporczywego deszczu, mogliśmy co nieco zobaczyć i cieszyć się wspólnym podróżowaniem.

05.04.2014

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz