Ostrava (ZOO)

Nastał słoneczny dzień, więc wybraliśmy się do ZOO w Ostravie. Jest to czeskie miasto leżące na terenie Bramy Morawskiej, niedaleko granicy z Polską. Wyjazd zaplanowany był już dawno, ale za każdym razem pogoda psuła nam szyki. Tym razem udało się nam złapać słońce za promienie i utrzymać do wieczora, także mogliśmy spokojnie przyjrzeć się wszystkim zwierzętom. 

Korony zakupiliśmy już wcześniej, żeby po drodze nie szukać kantoru. Po dotarciu na miejsce musieliśmy znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania. Niestety na 3 duże parkingi, znajdujące się niedaleko zoo, jeden był zamknięty, a pozostałe były tak zapełnione, że z biedą postawiłoby się rower. Dodatkowo stworzyła się długaśna kolejka kierowców, czekających na zwolnienie się jakiegokolwiek miejsca, dlatego udało nam się zaparkować pod blokiem, na bliżej nieokreślonym osiedlu. Idąc w stronę bramy wejściowej zoo, z politowaniem spoglądaliśmy na kierowców starających się siłą woli zwolnić jakieś miejsce parkingowe. Widać, że nie wszyscy potrafią logicznie podejść do tematu.

Po zakupieniu biletów rozpoczęliśmy wędrówkę. W zoo jest wiele gatunków zwierząt i aby przejść cały jego teren oraz zobaczyć każde zwierzę, należy poświęcić parę godzin. Przejście całego parku zajęło nam jakieś 3 godziny. Szliśmy krokiem spacerowym, nie spiesząc się, ponieważ warto przyjrzeć się dzikiej przyrodzie, choćby tylko przez kraty klatek. Natomiast jeśli idzie się z dziećmi, trzeba zarezerwować sobie większość dnia, ponieważ na każdym kroku znajdują się place zabaw, pełne różnorodnych huśtawek czy zjeżdżalni oraz miejsca, w których można głaskać zwierzęta.

Spacerując po parku mogliśmy zaobserwować lwa, który wydawał dźwięki jak stary diesel. Obserwowaliśmy kąpiel słoni, które uwielbiają wodę, dzikie koty poirytowane obecnością ludzi, zwierzęta hodowlane, które garną do ludzi, żeby wyłudzić jakiś smakołyk, osła gryzącego kuca oraz innego, który chciał zjeść moje kwiatki na butach oraz wiele innych zwierząt, które można zobaczyć w programach przyrodniczych albo w atlasach ze zwierzętami.

Trafiliśmy także na czas karmienia drapieżnych ptaków, co nie jest najprzyjemniejsze dla oka, ponieważ na oczach zwiedzających podaje im się małe kurczaki. Najgorzej jeśli widzą to dzieci, ponieważ nie jest łatwo wytłumaczyć, że większy ptak zjadł mniejszego, aby zaspokoić głód, gdyż jest drapieżnikiem. Dla dziecka taki widok jest zbyt brutalny.

W parku najfajniejsze jest to, że klatki zwierząt nie są uciśnięte jedna koło drugiej, tylko zwierzęta mają dosyć dużo miejsca i swobody, by móc się poruszać i nie sprawiać wrażenia stłamszonych brakiem przestrzeni.

Przy każdej klatce oraz wybiegu, znajduje się opis zwierzęcia w 4 językach: czeskim, polskim, angielskim i… w braille’u. Rozumiem, że w ten sposób park wspiera niepełnosprawnych, ale po co zabierać niewidomego do zoo, kiedy nie może zobaczyć żadnych zwierząt? Chyba nie trafili z tym pomysłem.

Programista zrobił mnóstwo zdjęć i wpadł na iście genialny pomysł, aby spytać czy nie ma wolnych wakatów, bo bardzo chętnie wcieliłby się w rolę jakiegoś zwierzęcia, aby całymi dniami móc spać lub odpoczywać i być dokarmianym przez ludzi. Na szczęście pomogłam mu się rozmyślić.

Podsumowując: W ZOO było mnóstwo ludzi, ale temu się nie dziwimy. To świetne miejsce dla każdego, a przede wszystkim dla rodzin z dziećmi. Natomiast to, co nam się nie podoba, to to, że na każdym kroku rozstawione są kramy ze słodyczami, pamiątkami czy zabawkami. Rozumiem, że podczas tak długiego spaceru można zgłodnieć, ale w parku zoologicznym priorytetem powinny być zwierzęta, a nie przemysł konsumpcyjny. Widać, że wszędzie chcą zarobić. Pomimo tego, to był przyjemny edukacyjny „spacerek” 🙂

06.07.2013

Może Ci się również spodoba

1 Odpowiedź

  1. 2019/01/03

    […] już mięliśmy okazję być, ale wtedy urządziliśmy sobie wycieczkę do ZOO. Tym razem postanowiliśmy zwiedzić miasteczko, które jest jedną z większych miejscowości […]

Dodaj komentarz